Są granice absurdu, które zmuszają spokojnych ludzi do pisania o podatkach. Dla mnie takim impulsem jest artykuł w DGP, dotyczący opodatkowania właścicieli akwariów.
W ostatnim czasie sprawy podatkowe stały się jednym z trzech wiodących tematów sporu politycznego. Wielu specjalistów i wielu polityków cichymi głosami powtarza, że – tematem najważniejszym. Nie jest bowiem bywałe, by rządząca formacja polityczna, przedstawiająca się w kampaniach wyborczych jako liberalna i przyjazna dla przedsiębiorców oraz konsumentów („wszystkich”), po przedstawieniu planu podwyższenia pierwszy raz od 17 lat VAT o 12% (3 punkty procentowe – ponad 4% każdy) oraz przywrócenia poboru podatku od posiadania psa, nie musiała ulec samorozwiązaniu zaraz po „sprzedaniu” społeczeństwu takich „koncepcji”. Nie jest także normalne, że społeczeństwo „łyka” taki pomysł władzy, jak łyżkę oleju parafinowego. A media, po kilku dniach szokowania się woltą programową polityków, zaczynają traktować sytuację jako stan przesądzony. Dla dziennikarzy nie pozostaje więc nic innego, jak snuć dywagacje – co i o ile podrożeje od stycznia 2011 r. Tak jakby nie można było głośno, mocno i do skutku kołatać w bramy Rady Ministrów, by gremialnie złożyła urząd i poddała swe karkołomne pomysły ratowania budżetu pod demokratyczny osąd wcześniejszych wyborów. Być może media nie zauważają potencjału władzy, którą mogły by posiadać. Być może zaś – ochraniają obecny, wygodny im, „układ”, który należało by raczej nazywać „marketingowym kontredansem”? Czytaj resztę wpisu »