Polski system podatkowy zdaje się, nie ma sobie równych w rozmiarze nielogiczności i w braku profesjonalnych rozwiązań. Przede wszystkim wynika to z konsekwentnego unikania zapisania w ustawie, jasno sprecyzowanych zasad funkcjonowania fiskusa.
Przeciętny obywatel RP właściwie nie wie, że jego obowiązkiem jest płacenie podatków (ostatnio np. lekarzom, urzędy skarbowe przypominają o tym w oficjalnie wysyłanych pismach).
To przynajmniej zapisano w Konstytucji. Żaden akt prawny nie wyjaśnia już jednak – jakie są ustawowe zasady płacenia każdego z kilkunastu obowiązujących u nas podatków.
Owszem dowiadujemy się, najczęściej w drodze skomplikowanej wykładni, że coś się tam płaci, coś wchodzi w zakres przedmiotowy, ktoś – w zakres podmiotowy, są stawki, terminy, oznaczenia wzorów formularzy. Nie znajdziemy jednak przepisu jasno wskazującego, że np. VAT dla przedsiębiorców musi być neutralny ekonomicznie, że PIT to podatek od dochodów, a opodatkowanie przychodów jest stricte wyjątkiem.
Nie ma ścisłych reguł rządzących kwestią tak istotną, jak zasady uzyskiwania pieniędzy przez państwo. A w wielu przypadkach opodatkowanie lub jego brak zależy od doraźnej koniunktury medialnej, sytuacyjnej, polityczno-marketingowej.
1 kwietnia br. w drugiej już w tym roku turze nieskoordynowanych nowelizacji VAT (będzie trzecia – już w lipcu) wprowadzono kolejną zmianę cząstkowych reguł opodatkowania dostaw i usług świadczonych nieodpłatnie. Bo w ogóle – zgodnie z dyrektywą UE, takie nieodpłatne czynności są opodatkowane VAT (dlaczego?, skoro chodzi o podatek płacony od obrotów).
W zakresie usług – po latach przepychanek wokół nieopodatkowanej działalności związanej z prowadzeniem przedsiębiorstwa – pojawiły się kolejne, trudne do odczytania reguły:
– opodatkowane są wszelkie nieodpłatnie świadczone usługi, do celów innych niż działalność gospodarcza,
– wyodrębniono opodatkowane nieodpłatne usługi, z użyciem własnych towarów, których nabycie uprawniało do odliczenia VAT naliczonego.
Przepisy zostały tak skonstruowane, że jednak nadal nie wiadomo szczegółowo, kiedy nieodpłatna usługa podlega VAT. Urzędnicy fiskusa zapewniają poza protokółem – że opodatkowana jest zawsze.
I tu pojawiają się dziwne paradoksy. Przykładowo – dzielni polscy adwokaci, których korporacja urządza od czasu do czasu akcję porad pro bono – świadczonych ludziom ubogim, nie mogącym sobie pozwolić, by zapłacić kilka tysięcy złotych za normalną usługę. Akcja – zaiste zacna. Choć z pewnością z porad nieodpłatnych nie uda się pomyślnie załatwić większości prawniczych problemów. Być może w wielu przypadkach trzeba będzie jednak zamówić choćby wizytę mecenasa na rozprawie (standardowe „stójkowe” – 500 zł netto, plus koszty dojazdu), napisanie pozwu, apelacji czy skargi (szczególnie takiej, w której ustawodawca nakazał „przymus adwokacki”). Mniejsza o szczegóły – nie można zaprzeczać, że akcje porad pro bono stanowią jakiś element marketingu danego rodzaju usług.
Polscy adwokaci mają dobre wzięcie w kręgach rządzących (cały czas III RP utrzymują korporacyjny monopol na swoje usługi). Więc i urzędnicy fiskusa muszą liczyć się z ich zdaniem.
A skoro – „w sobotę (4 czerwca) adwokaci chcą doradzać osobom najuboższym za darmo” jak donosi Rzeczpospolita, to
Dalej w artykule można przeczytać: „Dotychczas odbywała się na zasadzie milczącego porozumienia: adwokaci od bezpłatnych porad nie płacili podatku, a fiskus ich za to nie ścigał, chociaż przepisy nie przewidują zwolnienia z VAT nieodpłatnych usług prawniczych.” Jednakże w tym roku powstał problem rejestrowania bezpłatnych porad na kasach fiskalnych. „– Koledzy mają obawy. Pytają mnie, czy wolno im udzielać porad bez zarejestrowania ich w kasach fiskalnych, a ja przecież nie mogę im powiedzieć, że tak – tłumaczy prezes NRA Andrzej Zwara.”
„NRA zwróciła się więc do ministra sprawiedliwości oraz do ministra finansów z oficjalnymi zapytaniami o VAT w razie świadczenia pomocy prawnej pro bono.
Prezes NRA napisał także do premiera. W rozmowie z „Rz” podkreślił, że wie o tym, iż minister Krzysztof Kwiatkowski z dobrą wolą interweniował w tej sprawie u swojego kolegi z rządu, który ma głos decydujący.”
Jakie sympatyczne wzięcie pod uwagę pozarynkowych potrzeb najuboższych. Szczególnie w państwie, w którym prawo jest powszechnie uznane za niekomunikatywne dla osób, które mu podlegają.
Być może jestem nienaprawialnym malkontentem, ale…
Przede wszystkim rzuca się w oczy zupełnie nieprofesjonalny poziom dyskusji i traktowania kwestii nad wyraz poważnych (przymusowe płacenie należności na rzecz państwa – wyjątek od szeregu konstytucyjnych wolności obywatelskich i równie konstytucyjna zasada powszechności i równości opodatkowania). Po prostu – do tej pory, jakoś oblatało. Teraz pojawił się problem techniczny. Ale – pogadało się z kim trzeba i jest załatwione.
Żal, że podobnie dobrych układów z Ministerstwem Finansów nie mają inne grupy zawodowe. Gdyby bowiem komu przyszło do głowy urządzić dzień bezpłatnych napraw hydraulicznych dla wykluczonych czy przeglądów instalacji kominowych w domach opieki, z pewnością musielibyśmy uznać, że hydraulicy i kominiarze mają obowiązek rozliczyć VAT należny….
Skomentuj